Tatuaż kalką codzienności

Życie namalowane na ciele: Mieli po kilkanaście lat i silną potrzebę wyróżnienia się z tłumu, gdy po raz pierwszy zdecydowali się na wykonanie tatuażu. I choć początki wdrażania w życie niecodziennego hobby nie były łatwe, dziś do ich salonów tatuażu przychodzą także ci, którzy przed laty negowali ich zamiłowania. Przeczytaj wywiad z tatuatorami z Kędzierzyna-Koźla.

Autorem artykułu jest Marlena Kolemba.
Wpis jest przedrukiem artykułu „Życie namalowane na ciele”, który ukazał się również w portalu pełnym lokalnych historii Lokalna24.pl. Materiały zostały wykorzystane za zgodą autora.

Życie namalowane na ciele

Mają trzydziestkę na karku, stałych partnerów życiowych, plany i ambicje. Na co dzień pracują w dużych opolskich przedsiębiorstwach lub prowadzą własne firmy. I choć prywatnie się nie znają, łączy ich wspólna pasja do tatuaży, które – ich zdaniem – są odpowiedzią na życiowe wybory.

Dożywotnia pamiątka

Ewa Stachurkiewicz, 28-letnia pedagog z Kędzierzyna-Koźla, na pozór cicha i nieśmiała osoba. Jej ciało zdobią kolorowe tatuaże, które na co dzień skrzętnie ukrywa pod ubraniem. Wszystko po to, by rodzice jej podopiecznych nie wnieśli do dyrekcji szkoły skargi na „niepokojący i aspołeczny wygląd nauczyciela”.

Długo szukałam pracy w zawodzie. Z wcześniejszej zostałam wyrzucona po tym, gdy jeden z uczniów zauważył, że mam wytatuowanego smoka na kostce.

Wykonywana praca nie jest jedynym zajęciem Ewy. Codziennie po skończeniu zajęć z dzieciakami jedzie do Opola, gdzie dorabia w salonie tatuażu i piercingu. Jako pedagog pracuje drugi rok, jako tatuażystka niespełna dziesięć.

Miałam 18 lat, gdy wykonałam komuś po raz pierwszy tatuaż. To był mały delfin na łydce dziewczyny, która była o kilka lat starsza ode mnie. To ona pokazała mi, że tatuaż to nie zwykłe bazgroły na ciele, ale prawdziwa sztuka, do której się dorasta.

Owo dojrzewanie nie było jednak dla Ewy łatwe.

Gdy byłam na pierwszym roku studiów, zmarła moja mama, która walczyła ze mną o to, abym nie tatuowała swojego ciała. Na kilka lat odeszłam od tego i wykonywałam jedynie graficzne wzory tatuaży, które następnie sprzedawałam lokalnym salonom. Przez ponad cztery lata nie czułam się gotowa na nowy tatuaż. Wszystko zmieniło się dopiero trzy lata temu, gdy znalazłam w swoich rzeczach kartkę urodzinową, którą niegdyś dostałam od mamy. Napisała, żebym realizowała swoje cele i pasje. Stąd decyzja o powrocie i pójściu o krok dalej.

Ciało Stachurkiewicz wyglądem przypomina komiks, w którym bohaterowie walczą z dziką zwierzyną. Pojawia się tu również motyw barwnych kwiatów, czerwony motyl oraz pręgowany kocur. Łącznie piętnaście tatuaży różnej wielkości.

Każdy z nich opowiada inną historię. Dla niektórych to abstrakcyjne ciapki, które nie są ze sobą powiązane. Dla mnie to symbol i pamiątka z danego okresu w życiu.

– deklaruje rozmówczyni.

Tatuowanie

Miłość spotkana w salonie

Uwagę przykuwają długie, zgrabne palce rozmówczyni, które ozdobione są licznymi pierścionkami.

Wszystko po to, aby uczniowie nie widzieli, co znajduje się pod nimi.

– uśmiecha się kędzierzynianka.
Ewa ściąga gotycką biżuterię, pod którą zauważamy wytatuowaną obrączkę oraz podobiznę węża.

To dwa symbole mojego związku z mężczyzną, którego poznałam w salonie. Obrączkę mój narzeczony zafundował mi w dniu zaręczyn, wąż zaś ma przestrzec przed pokusą zdrady.

Marcin Tyło, partner Ewy, pracuje na co dzień w handlu. Rok temu rozpoczął studia doktoranckie z ekonomii. W przyszłości planuje założyć własną firmę. O miłości do tatuaży mówi jednak niewiele.

Podziwiam moją kobietę za to, że dostrzega piękno w tatuażach. Ja nie podzielam do końca jej entuzjazmu, ponieważ takie „pamiątki” potrafią utrudnić życie. Sam mam trzy tatuaże, z czego jeden w widocznym miejscu. To nie sprzyja rozmowom biznesowym. Gdyby jednak nie chęć zainwestowania w tribala pewnie nie odnalazłbym miłości swojego życia.

– śmieje się.

Trudne początki

Marek Wilczyński, właściciel kozielskiego studia Stygmat Tattoo, oraz Grzegorz Bubak to sympatycy sztuki ozdabiania ciała tatuażem, którzy zdecydowali się połączyć swoją pasję z życiem zawodowym. Codziennie wykonują kilkanaście tatuaży o różnorodnej tematyce. Chętnych nie brakuje. Ale nie zawsze tak było.

Początki były trudne. Jako nastolatek zrobiłem pierwszą maszynkę do tworzenia tzw. „dziar”, z silnika z walkmana. Używałem tuszu kreślarskiego, gdyż nie miałem dostępu do profesjonalnych narzędzi, a i tatuaże kojarzyły się wówczas z kryminalistami.

– wspomina Wilczyński.
Kilka lat później Marek trafił do więziennej celi, gdzie poznawał sztukę zdobienia ciała tatuażami. Spartańskie warunki sprawiły, że musiał korzystać ze środków, którym daleko do profesjonalnych i sterylnych.

Zamiast igły używałem igły od gitary. No i maszynki z silnikiem z walkmana. To było jedyne rozwiązanie, a chętnych nie brakowało. Eksperymentowanie to dobra nauka tego fachu.

Marek Wilczyński oraz Grzegorz Bubak tworzą oryginalne wzory tatuaży. Codziennie do ich salonu ściągają ludzie z różnych stron świata.

Matka Boska z Wenus

Wytatuowany jaszczur na twarzy, tatuaże na kostkach, a może gwiazdki na powiekach? W bonusie tatuaż na podniebieniu, języku lub wokół sutka – to jedne z wielu pomysłów z jakimi klienci przychodzą do tatuażystów. Bywają prośby o zrobienie nietuzinkowego wzoru w miejscach intymnych, ale na tę opcję – jak twierdzi Bubak – decydują się głównie kobiety. – Czy w waszym zawodzie można mówić o granicach dobrego smaku? Czy spotkaliście się z propozycjami kuriozalnych wzorów, których nie wykonaliście? – pytamy.

Wyzwania tego typu potrzebne są każdemu artyście. Musiałbym jednak poważnie przemyśleć, czy wykonanie np. podobizny Hitlera z faszystowskim zawołaniem nie obrazi uczuć moich i innych. Jeżeli tak – rezygnuję. Tatuaż nie może nawoływać do faszyzmu, nienawiści itd.

– komentuje Wilczyński.

Kiedyś wykonaliśmy tatuaż ukazujący Matkę Boską z dzieciątkiem Jezus w postaci ufoludków z zielonymi czułkami na głowie. Nie wiemy jednak, czy było to powiązane z religią wyznawaną przez klienta, czy obrazoburstwem.

– wtrąca Grzegorza.
Z podobnymi kontrowersyjnymi oraz trudnymi do zrobienia pomysłami zetknęła się Ewa Stachurkiewicz, która do dzisiaj wspomina nietuzinkowe spotkanie w centrum Kędzierzyna-Koźla.

To zdarzyło się trzy lata temu, w letni poranek. Podszedł do mnie mężczyzna, który łamaną polszczyzną proponował mi 500 euro za wykonaniem tatuażu na całym ciele. Motywem miała być bitwa pod Grunwaldem. Początkowo sądziłam, że to żart, ale ten człowiek zaczepił mnie jeszcze parę razy w kolejnych dniach. Odmówiłam mu, choć wiem, że ktoś już mu wytatuował upragniony obraz.

– śmieje się.

Krok po kroku

Towarzyszyliśmy naszym rozmówcom podczas robienia tatuaży klientom. Za każdym razem zaskakiwała nas precyzja, z jaką wykonywane były wzory, oraz skupienie, jakie towarzyszyło tatuażystom podczas zabiegu.

Często klienci pytają nas, ile będzie trwało wykonanie tatuażu, czy będzie bolesne itd. Wszystko zależy w jakim miejscu na ciele tatuaż ma powstać oraz co będzie przedstawiał. Czy będzie kolorowy, czy jednolitej barwy.

– wyjaśnia Grzegorz Bubak, który zdradza, że wybrany przez klienta kontur wzoru jest odbijany na specjalnej kalce, co znacznie ułatwia pracę.

Są też tacy, którzy odwzorowują motyw, patrząc na rysunek. My jednak stawiamy na kalkę, bo w miejscach trudno dostępnych, np. przy zgięciach łokcia, taka metoda jest bardzo przydatna.

– dodaje.
Według tatuażystów, do bólu, jaki towarzyszy procesowi wykonywania tatuaży, można się przyzwyczaić.

Pierwsze piętnaście minut bywa przykre dla osób, które nigdy wcześniej nie wykonywały „dziary”. Ból porównywalny jest do kłucia, lekkiego poparzenia, ale mija i po chwili staje się nieodczuwalny.

– zapewnia Marek Wilczyński.

Tatuowanie

Do diabła z plotkami

Czy kiedykolwiek spotkaliście się z brakiem tolerancji lub dyskryminacją tylko dlatego, że lubicie się tatuować? – pytamy rozmówców.

Stereotypy były i pewnie będą. Często słyszę, że tatuaż noszą ludzie z kryminalną przeszłością. Sam byłem w więzieniu, ale zapewniam, że tatuaż więzienny z celi, a tatuaż spod maszynki tatuażysty to dwie różne historie. Oba środowiska łączy tylko jedno: chęć wyróżnienia się z tłumu, uwiecznienia na zawsze istotnej sytuacji życiowej i pewnie moda.

– komentuje właściciel kozielskiego studia.

Ludzie wciąż patrzą na nas przez pryzmat narkomanów, złodziei itd. Ale to „urok” naszego polskiego społeczeństwa. Polaków nie gorszy widok ogromnego krzyża – symbolu wiary chrześcijańskiej z biżuterii, którym obwieszają się również młode osoby. To dla nich naturalne, ale tatuaż z podobizną Jana Pawła II? Opolszczyźnie daleko np. do województwa śląskiego, gdzie Ślązacy tatuują swoje ramiona elementami lub powiedzonkami rodem z ich gwary. Tatuaż musi mówić o czymś ważnym. Także o Bogu.

– wtrąca Ewa Stachurkiewicz.

Folkiem w tatuaż

Zdaniem Przemka Sobolewskiego, tatuażysty pochodzącego z Kędzierzyna-Koźla, wzory patriotyczne, ludowe symbole oraz etniczne to strzał w dziesiątkę na terenie Małopolski i województwa kujawsko-pomorskiego.

Do zestawu brakuje tylko matrioszek, ale i takie zlecenie przyjąłem niegdyś. Opolszczyzna jest zamknięta na tego rodzaju modę, dlatego okazjonalnie tworzę poza nią.

– komentuje mężczyzna.
Historia zamiłowania do tatuaży Sobolewskiego nie różni się znacząco od historii naszych rozmówców. Pierwszy tatuaż wyglądem przypominał gwiazdkę. Po latach powstało kilka podobnych.

Jako nastolatek byłem zafascynowany Stanami Zjednoczonymi. Postanowiłem sobie dorobić kilka podobnych. Mimo, że nie udało się dokończyć tatuażu, przez lata czułem radość, gdy spoglądałem na przedramię.

– dodaje.
Stworzenie kolejnych wzorów było kwestią czasu. Sobolewski całymi dniami podpatrywał starszych kolegów, którzy prowizorycznymi maszynkami do tatuowania ozdabiali swoje ciała na znak męstwa i dojrzałości.

Pamiętam, jak w jednej z piwnic na kędzierzyńskim Pogorzelcu moi koledzy wykonywali na swoich ciałach bezmyślne wzory. Bez tematu, wykonane w całkowitym pośpiechu. Wówczas to był nasz symbol dorosłości.

– śmieje się.
Przez kilkanaście lat na ciele Przemka powstało ponad dziesięć różnorodnych wzorów, stworzonych spontanicznie i bez wyraźnej przyczyny.

To była bardziej zabawa wzorami, własnym ciałem oraz umiejętnościami niż prawdziwa sztuka. Gdy urodziło mi się dziecko, postanowiłem, że zlikwiduję wszystkie tatuaże i że będę, paradoksalnie, tatuażystą bez tatuażu. Życie zweryfikowało jednak moje plany i ze wszystkich wzorów pozostał tylko jeden: wytatuowana obrączka ślubna.

– mówi.

Usuwanie tatuażu

Z blizną w tle

Rodzicielstwo nakazało ci stać się zupełnie innym człowiekiem i zrezygnować z siebie? – pytamy.

Jestem tym samym człowiekiem, co dawniej. A liczba i lokalizacja moich tatuaży utrudniałaby mi nową życiową rolę. Ponadto nie chciałem, aby moje dziecko się mnie wstydziło. Tatuaż na policzku? Odpada, gdy jest się ojcem.

– tłumaczy Sobolewski, który długiemu i żmudnemu procesowi usuwania tatuaży.

To było sześć lat temu, gdy moja żona była w zaawansowanej ciąży. Pojechaliśmy wówczas do Poznania, gdzie wykonywano rzekomo bezpieczną likwidację wzorów. Przez wiele tygodniu jeździłem do „fachowca” z miasta na kolejne laserowe zabiegi, które miały mi stopniowo wytrącać barwnik spod skóry. To, co zobaczyłem jako efekt końcowy laseroterapii, dalekie było od marzeń.

– wspomina.
Ciało Sobolewskiego pokryło się głębokimi bliznami, które przypominają znamiona oparzeniowe. Połowa twarzy mężczyzny, a także prawe przedramię były oszpecone. Winę za to poniósł zakład, w którym Sobolewski usuwał tatuaże.

Otrzymałem odszkodowanie od firmy, które pozwoliło mi na dermabrazję – całkowite usuwanie naskórka z partii twarzy. Nie przypuszczałem, że miłość do tatuaży może kosztować mnie tak dużo bólu i nerwów. Czy żałuję? Nie, bo tatuaże kalka nas samych.

– tłumaczy.

Recepta na zdrowie

Zaskakujące dla opinii publicznej okazały się wynik badań, jakie w 2009 roku przeprowadzili naukowcy z Zakładu Antropologii Polskiej Akademii Nauk oraz Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykazali oni, iż osoby wytatuowane cieszą się lepszym zdrowiem niż pozostała część społeczeństwa. Wnioski płynące z badań publikowane były w wielu portalach miłośników tatuaży, m.in. także na tatuaze.net.pl: Tatuaż oznaką biologicznej jakości?.

Przez kilka miesięcy badacze dociekali, czy tatuaż oraz kolczyk to oznaka lepszych, mocnych genów, czy po prostu chęć ozdobienia ciała modnym wzorem, biżuterią. W badaniu wzięło udział 64 mężczyzn oraz 52 kobiety z wykształceniem głównie średnim. Do grupy tej została dopasowana tzw. grupa kontrolna, czyli taka, która nie miała żadnych tatuaży oraz kolczyków. Liczyła 86 osób. Wszystkie były w trakcie studiów.

Wyniki badań, w tym badania wydolności oddechowej, krwi oraz badania wysiłkowe, wykazały, że silniejszą grupę stanowią osoby, które mają ozdoby na ciele. Ponadto naukowcy zmierzyli symetrię ciała każdego ochotnika badań. Rezultat: znacznie bardziej asymetryczni byli ludzie z grupy kontrolnej, a więc tej pozbawionej tatuaży. Czy można wysunąć przypuszczenia, że ból towarzyszący zabiegowi nakładania tatuażu chroni przed chorobami? Na to pytanie naukowcy nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć.

Dziękuję redakcji portalu Lokalna24.pl za umożliwienie przedruku artykułu.
Zapraszam również do komentowania.

Oceń: 4/5 z 1 ocen
Udostępnij:

Może Ci się również spodoba

Subskrybuj
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsza Najczęściej głosowano
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Marta
Marta

Cieszę,się że weszłam na tą stronę, ponieważ ów artykuł jest bardzo ciekawy i inni też mogli by go przeczytać :) Pozdrawiam

Nat.
Nat.

Tatuaże to coś co albo się kocha albo nienawidzi. Bardzo rzadko spotyka się neutralne podejście to nich. Bawią mnie ludzie, którzy dyskryminują wytatuowanych. Ich nikt nie neguje za długość czy kolor włosów. Kiedyś osobiście spotkałam się z wielkim zdziwieniem, że zapomniałam o jednym z tatuaży na moim ciele.Po pewnym czasie już nie potrafię sobie wyobrazić aby miejsca, w których jestem wytatuowana były puste. Są one moją nieodłączną częścią ciała jak nos czy ucho. A przecież nie skupiam się na tym, czy na mojej twarzy wszystkie części są na miejscu. Każdy tatuaż ma inną historię, inne znaczenia, ale również są symbolem mojej pasji, i przyjaźni łączącej mnie z tatuażystką.