Tatuaż artystyczny, przestępczy i więzienny

Jak wygląda tatuaż złodzieja nocnego, co oznacza wytatuowana kropka przy oku i jakie jest znaczenie tatuażu więziennego – na te pytania odpowiada doktor Sławomir Przybyliński z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Doktor zajmuje się więziennictwem, resocjalizacją, ale swoje zainteresowania kanalizuje w kierunku penitencjarnym. Ciekawy wywiad autorstwa Karola Fryty.

Ma Pan tatuaż?

– Nie.

Nigdy nie kusiło?

– Skłamałbym gdybym powiedział, że nie myślałem o tym. Myślałem i myślę. Aczkolwiek widząc tatuaże więzienne – bo tych najwięcej widzę – trochę się zraziłem.

Skąd wywodzi się tatuaż?

– To trudne pytanie, bo okazuje się, że tatuaż był znany już bardzo dawno temu a badania wskazują, że nawet kilka wieków przed naszą erą. Ewoluował w treści, w symbolice. Raz wynosił na piedestały, innym zaś razem degradował. Był symbolem męskości, siły.
Dopiero od jakiegoś czasu zaczęto naznaczać tatuażem przestępców, a potem przeniósł się on do więzień. Trzeba pamiętać też o tym, że nie każdy tatuaż artystyczny ma pochodzenie więzienne. Takie myślenie utarło się i przyjęło chyba tylko w Polsce, że tatuaż kojarzy się tylko ze środowiskiem przestępczym i kryminogennym. A przecież tatuaż przestępczy, więzienny, czy artystyczny to zupełnie różne historie. Częścią wspólną jest tylko to, że wszystkie nazywają się tatuażem, choć w więzieniu mówi się na niego „dziara”.
W Polsce obserwujemy rozwój tatuażu po transformacji ustrojowej, kiedy powstają pierwsze salony tatuażu. Powoli podejście do tatuażu artystycznego się zmienia i będzie się zmieniało. A takim kołem napędzającym to zjawisko są młodzi ludzie, bo nie patrzą na tatuaż jako element przestępczego wizerunku, ale na coś artystycznego, estetycznego, ozdoba.

dr Sławomir Przybyliński

Istnieje klasyfikacja tatuaży?

– Ja rozróżniam trzy rodzaje. Jak wspomniałem: przestępczy, więzienny i artystyczny. Najwięcej wspólnego ze sobą mają oczywiście te dwa pierwsze, bo droga od przestępstwa do więzienia jest przecież bardzo krótka. Różnica jest taka, że tatuaż przestępczy wykonywany jest na wolności. Na przykład wytatuowana kropka między palcem wskazującym a kciukiem oznacza fach złodziejski, wytatuowany księżyc oznacza złodzieja nocnego. Natomiast kropka po zewnętrznej części lewego oka to tzw. cynkwajs, „cynkówka”, czyli tatuaż już więzienny, oznaczający osadzonego grypsującego. Kropka z prawej strony oka to już zupełnie inna historia. Jest tatuowana siłą, oznacza poszkodowanego i degradację człowieka do pozycji tzw. cwela. Tatuaż wokół oka, przy powiece to „mgiełka” – dziś można porównać to do makijażu permanentnego – oznaczająca przynależność do subkultury grypsującej w więzieniu. Znane są już chyba wszystkim tatuaże o symbolice wojskowej, czyli pagony – kapitan, major, pułkownik.

A generał?

– Zdarza się bardzo rzadko, chociaż widziałem jednego generała i nawet pozwolił sobie zrobić zdjęcie. Jednak jego sytuacja się zmieniła i jest teraz poszkodowanym. „Przecwelono” go, zrzucono w hierarchii na najniższy fotel i nie może już grypsować. Nie chciał mówić dlaczego tak się stało, ale przypuszczam, że za mocno chciał rządzić, co nie spodobało się współwięźniom. A tam zasady są proste: albo jesteś z nami albo jesteś przeciwko.

Wszyscy w więzieniu są wytatuowani? Można odbyć karę i wyjść na wolność bez takiej ozdoby?

– Gdybym powiedział, że wszyscy się tatuują, to byłbym niewiarygodny, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że ogromny odsetek skazanych, których widziałem, posiada tatuaże. A może pozostali mają je w takich miejscach, że są niewidoczne? Także na częściach intymnych ciała. Tatuaż jest elementem polskiego więzienia. I trudno powiedzieć, czy elementem pozytywnym, czy negatywnym. Jeśli skazany chce zagospodarować w ten sposób swoją skórę, ciało, to niech się tatuuje. Tylko musimy tez wiedzieć o tym, że wykonywanie „dziar” w więzieniach, czy namawianie do zrobienia ich jest zabronione Decyduje o tym m.in. kwestia zdrowotna, bo przecież sprzęt, którego używają więźniowie – maszynki, barwniki – jest bardzo nieprofesjonalny. Dostrzegam też takie absurdy, że skazany będąc kilka dni w więzieniu już dziergam sobie tatuaż. I to jest zastanawiające, bo na wolności, w środowisku otwartym, nie tatuował się w ogóle, a tam nagle ten tatuaż się pojawia. Przynależysz do jakiejś grupy? To musisz sobie tatuaż wydziergać. Skazani stawiają sobie pytanie: dlaczego nie miałbym sobie tego zrobić skoro będzie mi on pomagał, windował w górę w hierarchii więziennej?

Czy hierarchia więzienna dotyczy więźniów, którzy tatuują?

– Każdy w więzieniu ma swój fach: jeden jest od przemytu, drugi od kombinowania, kolejny od zadymy. Są i tatuażyści. Ale nie są to ludzie wykształceni w tym fachu tylko posiadają jakieś tam zdolności artystyczne, często też działają metodą prób i błędów… I czasem to widać, na przykład gdy patrzy się na wytatuowaną gwiazdkę, którą wykonałoby lepiej dziecko. Ale też trzeba jasno powiedzieć – ona nie ma być kształtna, piękna, ona ma po prostu być.

Co sobie więźniowie tatuują? Jakie tatuaże Pana zaskoczyły?

– Zaskoczył? Widziałem smoki, diabły, czyli tatuaże, które dowartościowują, ciernie, róże, serduszka, napisy „kochajcie mnie prostytutki”, czy często spotykane „kocham cię mamo”, „poprzez trudy do gwiazd” lub „więzienie to wielka księga a życie w nim to księgi treść”. Trafiłem też na hasła na powiekach, które wydają mi się bardzo trudne do wykonania szczególnie w środowisku więziennym. Osadzony miał na jednej powiece „kocham” a na drugiej „cię”. Zdarzyło mi się także spotkać więźnia z tatuażem na obu powiekach z hasłem- „nie buć” napisane z błędem . Wyglądało to zaskakująco i kompletnie niezrozumiale, ale ten osadzony miał także inne tatuaże – kropki na powiekach – które oznaczały człowieka śpiącego, ale wszystkowidzącego, zawsze czuwającego, z oczami dookoła głowy.

Zdarzają się tatuaże w miejscach intymnych?

– Oczywiście. Mają przede wszystkim podtekst seksualny i rozwijają się przede wszystkim wśród mężczyzn. Trzeba pamiętać, że to środowisko jednorodne, w którym homoseksualista nie ma racji bytu i automatycznie jest degradowany i poszkodowany tak jak pedofile i gwałciciele. I dlatego pokazywanie preferencji heteroseksualnych jest bardzo wskazane, między innymi na częściach intymnych. Zdarzają się też hasła widoczne, jak na przykład napis na podbrzuszu „tylko dla kobiet” czy pięciolinia na podbrzuszu, która nie oznacza melomana, ale hasło „żeby nutki dobrze znała i w puzon klawo dmuchała”. Hasła zdarzają się różne, bo trzeba pamiętać, że to erotyka więzienna, a więc wulgarna, agresywna, często wynikająca z rosnących potrzeb seksualnych, bo przecież kobiety w więzieniu są niedostępne. Zdarzają się też tatuaże na twarzy zdradzające preferencje seksualne. Na przykład nad dolną i górną wargą kropka. Jedna oznacza preferencje heteroseksualne, druga homoseksualne, ale niech mi czytelnicy wybaczą nie będę przytaczał wyjaśnień, bo są wulgarne. Zatem przez jedną kropeczkę już wiemy, kto jakie ma preferencje. Warto mieć jednak na uwadze to, że nie muszą być one wiążące, bo często jest tak, że w więzieniu niektórzy przybierają preferencje homoseksualne, ale tylko po to, by zaspokoić swoje potrzeby. Po wyjściu z więzienia znów są heteroseksualistami.

Tatuaż nie jest wieczny. Więźniowie go usuwają?

– Tak. Poprzez ścieranie pilnikiem, pumeksem, przypalanie papierosem. Wygląda to fatalnie. Widziałem ostatnio człowieka z tatuażem na przegubie ręki, który był w trakcie usuwania. To było hasło skierowane do pielęgniarki „siostrzyczko pobierz mi krwi kropeleczkę, a wyliżę ci…”. I właśnie ten wulgarny wyraz, którego nie wymieniłem, osadzony sobie usuwał poprzez przypalenie papierosem. Bardzo źle to wyglądało, bo powstała rana. Takie działanie oznacza także męskość, bo sznyty, samouszkodzenia w więzieniach nie są czymś złym. Wręcz odwrotnie. Jeśli już ktoś sobie robi sznyty, tak zwane chlasta, czyli nacięcia na skórze, to muszą być one wielkie, widoczne, więc osadzeni zasypują sobie rany środkiem do pieczenia, czymś żrącym, czasem siarką, moczem, wkładają zapałki w ranę, żeby ją rozszerzyć. Dlatego jeśli więźniowie usuwają sobie w ten sposób tatuaż to dla nas może to wyglądać nieprofesjonalnie i prymitywnie, ale dla nich pumeks to coś normalnego. Najbardziej cywilizowany sposób usuwania tatuażu, to tzw. cover – stosowany także w tatuażu artystycznym – czyli nakrycie starego tatuażu nowym. Widziałem człowieka, który zaszył sobie sznurkiem na brzuchu dwie fałdy brzuszne. Wyglądało to fatalnie. Więzień mówił, że jak mu się fałdy zrosną, to sznurek usunie. Spotkałem także skazanego, który zalewał sobie tatuaż klejem – super glue – i zrywał sobie skórę z tym tatuażem.

Tatuaż wynosi człowieka ale i degraduje

Pomówmy o tatuażu artystycznym. Podobają się Panu te ozdoby, które widać na polskich ulicach?

– No właśnie, czasem ta ozdoba szpeci: gwiazdka na szyi, chińskie literki, których znaczenia nikt nie rozumie. Na tatuaż trzeba patrzeć z perspektywy czasu. Być może teraz może mi się podobać ta gwiazdka, bo gwiazda muzyki pop ma podobną albo zrobię sobie tribala na krzyżu, bo jak mi się spodnie obsuną, to może ktoś zobaczy i będzie to fajne. Trzeba jednak myśleć o tym, jak będzie się wyglądało za 20-30 lat, kiedy przybędzie nam tuszy, pojawią się rozstępy albo zostaniemy babcią, czy mamą z wytatuowaną gwiazdką na szyi. Być może za ileś tam lat będzie to normą, ale w tej chwili trudno spotkać osoby starsze w Polsce z tatuażem artystycznym. Jeżeli człowiek chce sobie zrobić tatuaż artystyczny nie pod wpływem mody, nie pod wpływem chwili tylko w sposób przemyślany i w miejscu niewidocznym, czyli dla siebie, to mam do tego pozytywne podejście, uważam, że każdy ma prawo decydować o swoim ciele. Ale robienie sobie tatuażu na twarzy, dłoniach, w miejscach widocznych budzi moją powściągliwość i nie do końca jestem pewien, czy ma to wymiar pozytywny. Część osób robi sobie tatuaż artystyczny, a okazuje się, że ma on rodowód więzienny i ludzie nie wiedzą o tym dopóki nie trafią do takiego środowiska. Tatuaż może przeszkadzać w życiu, na przykład próbując dostać się do służb mundurowych. Jest pewna bariera tolerancji, w akceptacji tatuażu i wydaje mi się, że powinniśmy ją pokonywać powoli. Ta granica w innych krajach jest przesunięta, bo zdarzają się policjanci, czy pracujący w więzieniach, wytatuowani.

Raziłby Pana tatuaż u policjanta?

– Chyba tak. Uważam, ze są ludzie, wykonujący pewne profesje, którzy nie powinni mieć tatuażu, a przynajmniej nie powinien się on znajdować w miejscach widocznych. Mam tu na myśli m.in. funkcjonariuszy policji, lekarzy a także nauczycieli akademickich. Choć znam ludzi, którzy pracują w tym zawodach i mają tatuaż. Jednak na tyle subtelny, że nawet, gdy te osoby ubrane są luźno, to go nie widać.

Czemu zajął się Pan tatuażem?

– Może inaczej: interesuję się więziennictwem, zajmuje się resocjalizacją, ale swoje zainteresowania kanalizuję w kierunku penitencjarnym, a tatuaż jest jednym z elementów. Uważam, że bardzo mało się o nim mówi i chciałbym obalić mit, że każdy tatuaż artystyczny ma pochodzenie więzienne lub musi się tak kojarzyć. A tak nie jest, bo to są dwa różne rodzaje tatuażu. Zajmuję się także subkulturą więzienną, karą pozbawienia wolności, a tatuaż traktuję hobbystycznie. Interesuje mnie jak ewoluuje, jak się zmienia, jak zaskakująca może być symbolika i znaczenie jednej małej kropki, która może cię wynieść bardzo wysoko lub zdegradować. To specyficzna filozofia więzienna, którą naprawdę bardzo trudno zrozumieć, jeśli nie zna się prawideł rządzących w zakładzie karnym.

Wywiad został przedrukowany za zgodą autora Karola Fryty.
Autorem zdjęć jest dr Sławomir Przybyliński.

NAUKA

Z więźniami nie rozmawiam o pogodzie http://www.uwm.edu.pl/egu/news/5/czytaj/917/z-wiezniami-nie-rozmawiam-o-pogodzie.html

Przetrzymywanie człowieka przez wiele lat na oddziale dla więźniów niebezpiecznych nikomu nie służy – mówi dr Sławomir Przybyliński, autor książki o więźniach niebezpiecznych – Trzy, sześć a może dziewięć miesięcy to maksimum. Ale nie lata.

Oceń: 4.2/5 z 17 ocen
Udostępnij:

Może Ci się również spodoba

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze