Kat Von D
Tatuaże i rock’n’roll
W kraju, gdzie niektórym tatuaże wciąż kojarzą się przede wszystkim z recydywą, fakt, że może je wykonywać kobieta budzi jeszcze większe kontrowersje. Jak się okazuje, nie jesteśmy w tym osamotnieni, bo nawet liberalni Amerykanie też mają z tym problem.
– Tatuowanie się jest do d*** i wiem co mówię, bo boli jak cholera! – Nie takich słów można oczekiwać po dziewczynie, której ciało, łącznie z twarzą, pokrywają tatuaże. Kryminalistka? Narkomanka? Nic z tych rzeczy. To 26-letnia Kat Von D, jedna z najpopularniejszych i najzdolniejszych tatuażystek oraz gwiazda bijącego rekordy oglądalności reality show „LA Ink”.
Pierwszy tatuaż zrobiła koledze w wieku 14 lat. Nie był wysublimowany – to charakterystyczna czaszka znana z płyt kultowej horrorpunkowej grupy Misfits – lecz można podejrzewać, że jego właściciel chodzi obecnie dumny jak paw. Choć sława przyszła do niej w najmniej oczekiwanym momencie, przez 11 lat pracy Katherine von Drachenberg zdołała sobie wypracować uznanie zarówno wśród kolegów po fachu, muzyków, zawodowych deskorolkarzy, jak i gwiazd filmu, które często bywały jej klientami. Jej specjalnością są portrety. To prawdziwe dzieła sztuki – pełne zaskakujących detali, nadzwyczaj realistyczne i, posługując się słownictwem głównej bohaterki, bardzo „cool”.
Początki nie były łatwe – wcześnie opuściła dom rodzinny, by żyć na własną rękę. Nie chodziło o nastoletni bunt, lecz raczej o postawienie wszystkiego na jedną kartę. Zwycięską, jak się miało wkrótce okazać. Szanse na niepowodzenie były niewielkie, bo Katherine pochodzi z artystycznej rodziny i od małego przejawiała zamiłowanie do rysunku i muzyki. Jej babka była znaną niemiecką pianistką, która przelała miłość do muzyki klasycznej, a zwłaszcza Beethovena, na utalentowaną wnuczkę, od najmłodszych lat szkoloną w grze na fortepianie. Stara miłość nie rdzewieje – Von D postanowiła uwiecznić na swoim udzie postać słynnego kompozytora, a jego portret zajmuje zaszczytne miejsce w biurze jej salonu High Voltage Tattoo w Hollywood. Jeżeli chodzi o tatuowanie, Kat jest samoukiem. – Pier**** szkoły uczące tatuowania. Prowadzą je zadufani kretyni, którzy próbują wydoić nastolatków na kasę – powiedziała w rozmowie z PunkTV. Według niej, jedyną słuszną drogą jest praktykowanie u starszych kolegów. – Miałam dużo szczęścia, bo spotkałam na swojej drodze wielu wspaniałych artystów, którzy mi pomogli i dużo nauczyli – dodaje.
W kraju, gdzie niektórym tatuaże wciąż kojarzą się przede wszystkim z recydywą, fakt, że może je wykonywać kobieta budzi jeszcze większe kontrowersje. Jak się okazuje, nie jesteśmy w tym osamotnieni, bo nawet liberalni Amerykanie też mają z tym problem. – Ten świat należy do facetów. Zdominowali większość zawodów. Od początku starałam się, żeby oceniano mnie za moją pracę, a nie za to, że jestem kobietą, lecz nie było łatwo. Zawsze znajdą się ludzie, którzy poddadzą w wątpliwość twoje umiejętności ze względu na płeć, ale mam ich w d****. Nie mam czasu ani energii, by się tym przejmować. Albo lubisz moje prace, albo nie – dosadnie podsumowuje Von D. Konsekwencji często jej jednak brakuje – kilka razy ozdobiła swoje ciało inicjałami chłopaków, czego teraz żałuje. Jednym z jej wybranków był syn Roya Orbisona, Alexander „Orbi” Lee Orbison, a obecnie spotyka się z 49-letnim weteranem hard rocka, basistą Mötley Crüe, Nikkim Sixxem.
Kat Von D zadebiutowała przed szerszą publicznością w reality show „Miami Ink”, w którym główną rolę gra właściciel studia tatuażu Love Hate, Ami James. Czarnowłosa piękność pojawiła się w programie w zastępstwie kontuzjowanego tatuażysty Chrisa Núneza. James ściągnął ją aż z Finlandii, gdzie zabawiała się w towarzystwie wokalisty H.I.M. Ville Valo i znanego z „Jackass” skatera Bama Margery. Fani programu pokochali ją od razu. Szybko doprowadziło to do konfliktu z zazdrosnym Amim, w wyniku którego Von D postanowiła rozpocząć własną działalność. Nie ryzykowała wiele, bo wsparcie ze strony widzów, atrakcyjna lokalizacja studia (Hollywood) i gwiazdorska klientela już na starcie gwarantowały sukces. Mogła sobie też pozwolić na zatrudnienie prawdziwych specjalistów: mistrza tatuażu „free hand” Coreya Millera i dwie utalentowane mieszkanki Chicago – Hannah Aitchison oraz Kim Saigh. Menedżerem studia została przyjaciółka Von D, wykolczykowana i wytatuowana Pixie. Lokal przy 1259 N. La Brea Ave w Zachodnim Hollywood wygląda bardziej jak klub dla fanów muzyki rockowej niż jak profesjonalne studio tatuażu. Ściany zdobią plakaty zespołów metalowych, zdjęcia, obrazy, ale też deskorolki i… buty, a wszystko to sprawia, że klienci nie czują się jak w klinice chirurgii plastycznej.
„LA Ink” to nie tylko niesamowite tatuaże i celebrities, ale także, a nawet przede wszystkim, ich niesamowite historie. Salon Kat Von D stał się miejscem, w którym ludzie opowiadają o swoich tragediach, wspominają problemy zdrowotne, jakim musieli stawić czoła i w dość specyficzny sposób oddają cześć przyjaciołom. Od mężczyzny, który wytatuował sobie na plecach sylwetki nowojorskich strażaków w Strefie Zero, przez kobietę uwieczniającą przedwcześnie zmarłą córkę, aż po fanatyków kotów i psów pragnących upamiętnić swoich pupili. Znalazło się też miejsce dla starego kumpla Bama Margery, który kazał sobie wytatuować wzór promujący jego najnowszą linię deskorolek. Na koniec wszyscy co do jednego stają przed lustrem wypowiadając typowo amerykańskie „Oh My God!”. Po prawdzie, trudno im się dziwić.
– To niesamowity styl życia i w dodatku taki, który sama wybrałam – przyznaje Kat Von D. Jeżeli po obejrzeniu przynajmniej kilku odcinków programu nie zmienicie swojego nastawienia do tatuaży, ciężko będzie wam to zrozumieć. Reszcie „LA Ink” pomoże w podjęciu decyzji o wycieczce do pobliskiego salonu. Pamiętajcie jednak, że stare przysłowie „co nagle, to po diable” dotyczy również tatuaży, o czym doskonale wiedzą twórcy programu, którzy na oficjalnej stronie programu zamieścili krótki poradnik dla początkujących. Jeden z najważniejszych punktów: pod żadnym pozorem nie tatuować sobie inicjałów partnerów.
umiejętności jakie rozwija praktyka tatuowania gwarantują lepszy start w tej dziedzinie aniżeli uczęszczanie do szkół tatuowania.Osobiście podziwiam ludzi, którzy wyróżniają się olbrzymim kunsztem w swoich pracach, tj.Kat Von D, Robert Hernandez.
Uwielbiam Kat.
A co robi Pixie na zdjęciu;-)??
Argh…
Po pierwsze – studio, o którym jest „Miami Ink” nie nazywa się Love Hate (to jest nazwa klubu, który prowadzą Ami i Nunez)
Po drugie – Kat zastąpiła nie Nuneza, a Darrena, który złamał/zwichnął rękę… :/
tutaj nie ma zdjęcia Pixie.
Kat von D. wspaniała kobieta
darren nie zlamal reki tylko nadwyrezyl ja i to konkretnie ;]
Studio tatuażu
nazywa się Love and Hate (wejdzćie prosze na stronę)
po 2 wszystko to jest gra pod publikę
cały ten wymysł z odejściem Kat etc.
program miał na celu pokazać tatuażu jako sztukę
sa 3 serie tego programu
miami ink
la ink i
london ink
dla mnie to jest badziewie te emocje eh
zamiast tatuować pokazują inne rzeczy i dramaty i mamy społeczny chwytliwy program dla mass
ale przy okazji promują tatuaż jako sztukę.
osobiście nie lubię tych programów.
oglądnijcie lepiej Rytualne zdobienie ciała – to jest program o tatuażach wart swojej uwagi
(pokazują tam tradycyjne tatuaże i ich tradycyjne metody wykonywania)
pozdrawiam,
oglądam i kat jest nie samowita XD xD a twoje tatułarze od jazd!!!!!!!!!!!!
kat to zajebista babka kocham ja!!:D